Na święta miałam ochotę zaszaleć z kaloriami ;)
Bezę robię bardzo rzadko i juz od jakiegoś czasu miałam na nią chrapkę.
Początkowo wydawało mi się, że bezę szlag trafił i jest za wilgotna ( ta górna warstwa ) i już nic jej nie uratuje...
Dlatego poczytałam, poszperałam tu i tam i zrobiłam kolejną następnego dnia.
Jednak nie mogłam sobie darować zmarnotrawienia tej pierwszej i jeszcze raz wsadziłam ją do piekarnika na suszenie w termoobiegu i o dziwo URATOWAŁAM JĄ a wszędzie piszą, że uratować się nie da :) HA !
Tym sposobem wyszła podwójna Pavlova.
Poniżej podam nowy sposób na ubijanie.
Będzie trochę czytania ale zapewniam, że warto poświęcić te kilka minut.
Składniki na dwie bezy:
12 białek
550 g drobnego cukru
szczypta soli
2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
2 łyżeczki octu jabłkowego
Składniki na masę:
2 opakowania (250g )serka mascarpone
5 żółtek
4-5 łyżek cukru
2 małe opakowania śmietanki kremówki 30%
1 łyżka cukru pudru
1 opakowanie suszonych fig
1 opakowanie suszonych daktyli
1/2 opakowania suszonych śliwek
5-6 łyżek płatków migdałowych
1 opakowanie cukru do szarlotki ( z cynamonem i imbirem )
1 opakowanie cukru do szarlotki ( z cynamonem i imbirem )
1 duża twarda gruszka
100 ml rumu
Zaczynamy.
Pracę można podzielić sobie na dwa dni.
Dobę wcześniej zalać rumem suszone owoce.
Miska powinna być metalowa lub szklana ( taka w której na 100% nie mógł osadzić się tłuszcz )
Białka oddzielić od żółtek, tak aby nawet odrobina żółtka nie dostała się do białek.
Białka można "przebić" i wtedy klapa, aleeee...
Ubijać białka i jak tylko zaczną leciuteńko sztywnieć, stopniowo dosypywać cukier. Nie powinno się czekać do momentu kiedy piana będzie sztywna i wtedy dodawać cukier, bo prawie na 90% beza klapnie w piekarniku.
Nie ubijać zbyt długo. Do lśniącej i nie wypadającej z miski piany. Na sam koniec dodać mąkę ziemniaczaną, zamieszać do połączenia i dodać ocet. Tutaj dosłownie dwa, trzy obroty mikserem lub połączyć łyżką.
Piana powinna być gładka, lśniąca i sztywna.
Na papierze do pieczenia narysować okrąg o średnicy 22 - 24 cm. ( Pamiętaj, że ten przepis jest na dwie bezy)
W miarę szybko przełóż pianę i ją uformuj. U mnie jedna była typowo na Pavlowa ( taki mini krater )
a druga płaska, bez wgłębienia.
Włożyć do nagrzanego do 170* C piekarnika ( termoobieg ) i od razu zmniejszyć do 150*C.
Tak ją suszyć przez ok 30 min.
Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 100* C i suszyć jeszcze przez ok godzinę.
Po tym czasie wyłączyć piekarnik i delikatnie uchylić drzwiczki, tak aby temperatura naturalnie spadała a beza dalej się dosuszała.
Powinna być chrupiąca z boków, na górze i na spodzie, w środku piankowa, a nawet "ciągutkowa" w niektórych miejscach.
Ja taką lubię najbardziej.
Są też przepisy, w których cały proces pieczenia odbywa się w 150*C przez 1,5 godziny, są też takie, w których piecze się bezę pół godz. w 150*C i dosusza przez 3 kolejne w 100*C.
Trzeba potestować i wybrać najlepszą dla siebie.
Masa.
Chłodną śmietankę ubić z łyżeczką cukru pudru.
Wstawić do lodówki.
W tym czasie utrzeć żółtka z cukrem na gładką masę.
Stopniowo dodawać do nich serek mascarpone.
Połączyć w jednolity krem i dodać dosłownie łyżkę rumu z owoców.
Na sam koniec dodać połowę ubitej śmietany i jak ktoś lubi odrobinę skórki z cytryny, żeby nie było za mdło ( to sugestia mojego męża ).
Włożyć do lodówki na minimum dwie godziny.
W tym czasie wyjąć z rumu owoce i je dobrze odsączyć na sitku.
Gruszkę pokroić w kosteczkę.
Płatki migdałów uprażyć na suchej patelni.
Na ostudzonym spodzie rozsmarować połowę masy mascarpone.
Na niej w miarę równomiernie ułożyć połowę pokrojonej gruszki.
Położyć kolejną bezę, tym razem z kraterkiem.
Powtórzyć warstwę serka i gruszki.
Na wierzch dodać bitą śmietanę a na niej ułożyć wedle fantazji namoczone w rumie figi, daktyle i suszone śliwki.
Obsypać migdałami.
I gotowe.
Powiem szczerze, że następnego dnia ( przechowywać w lodówce ) smakowała jeszcze lepiej.
Uffff udało się dobrnąć do końca.
Jeśli Tobie też się udało i wystarczyło cierpliwości przy wykonaniu, zostaw znak w komentarzu :*
Po zjedzeniu zalecam dłuuuuugi spacer :)
Zaczynamy.
Pracę można podzielić sobie na dwa dni.
Dobę wcześniej zalać rumem suszone owoce.
Miska powinna być metalowa lub szklana ( taka w której na 100% nie mógł osadzić się tłuszcz )
Białka oddzielić od żółtek, tak aby nawet odrobina żółtka nie dostała się do białek.
Białka można "przebić" i wtedy klapa, aleeee...
Ubijać białka i jak tylko zaczną leciuteńko sztywnieć, stopniowo dosypywać cukier. Nie powinno się czekać do momentu kiedy piana będzie sztywna i wtedy dodawać cukier, bo prawie na 90% beza klapnie w piekarniku.
Nie ubijać zbyt długo. Do lśniącej i nie wypadającej z miski piany. Na sam koniec dodać mąkę ziemniaczaną, zamieszać do połączenia i dodać ocet. Tutaj dosłownie dwa, trzy obroty mikserem lub połączyć łyżką.
Piana powinna być gładka, lśniąca i sztywna.
Na papierze do pieczenia narysować okrąg o średnicy 22 - 24 cm. ( Pamiętaj, że ten przepis jest na dwie bezy)
W miarę szybko przełóż pianę i ją uformuj. U mnie jedna była typowo na Pavlowa ( taki mini krater )
a druga płaska, bez wgłębienia.
Włożyć do nagrzanego do 170* C piekarnika ( termoobieg ) i od razu zmniejszyć do 150*C.
Tak ją suszyć przez ok 30 min.
Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 100* C i suszyć jeszcze przez ok godzinę.
Po tym czasie wyłączyć piekarnik i delikatnie uchylić drzwiczki, tak aby temperatura naturalnie spadała a beza dalej się dosuszała.
Powinna być chrupiąca z boków, na górze i na spodzie, w środku piankowa, a nawet "ciągutkowa" w niektórych miejscach.
Ja taką lubię najbardziej.
Są też przepisy, w których cały proces pieczenia odbywa się w 150*C przez 1,5 godziny, są też takie, w których piecze się bezę pół godz. w 150*C i dosusza przez 3 kolejne w 100*C.
Trzeba potestować i wybrać najlepszą dla siebie.
Masa.
Chłodną śmietankę ubić z łyżeczką cukru pudru.
Wstawić do lodówki.
W tym czasie utrzeć żółtka z cukrem na gładką masę.
Stopniowo dodawać do nich serek mascarpone.
Połączyć w jednolity krem i dodać dosłownie łyżkę rumu z owoców.
Na sam koniec dodać połowę ubitej śmietany i jak ktoś lubi odrobinę skórki z cytryny, żeby nie było za mdło ( to sugestia mojego męża ).
Włożyć do lodówki na minimum dwie godziny.
W tym czasie wyjąć z rumu owoce i je dobrze odsączyć na sitku.
Gruszkę pokroić w kosteczkę.
Płatki migdałów uprażyć na suchej patelni.
Na ostudzonym spodzie rozsmarować połowę masy mascarpone.
Na niej w miarę równomiernie ułożyć połowę pokrojonej gruszki.
Położyć kolejną bezę, tym razem z kraterkiem.
Powtórzyć warstwę serka i gruszki.
Na wierzch dodać bitą śmietanę a na niej ułożyć wedle fantazji namoczone w rumie figi, daktyle i suszone śliwki.
Obsypać migdałami.
I gotowe.
Powiem szczerze, że następnego dnia ( przechowywać w lodówce ) smakowała jeszcze lepiej.
Uffff udało się dobrnąć do końca.
Jeśli Tobie też się udało i wystarczyło cierpliwości przy wykonaniu, zostaw znak w komentarzu :*
Po zjedzeniu zalecam dłuuuuugi spacer :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszelkie komentarze i sugestie mile widziane :)